Na Nikiszowcu obiad jak u Omy!

Miejsce, które raczej nie zachęca ani swoją nazwą ani położeniem - NIKISZOWIEC - dzielnica Katowic. Rzeczywistość jest jednak całkiem odwrotna i okazuje się, że Nikiszowiec jest warty każdej spędzonej w nim minuty. To miejsce jest wprost magiczne, a czas płynie tu wolniej. Dzielnica Katowic zbudowana 100 lat temu przez niemieckich architektów o nazwisku Zillman dla górników z kopalni Gieshe (Giszowiec). Nikisz to tak naprawdę dziewięć trzykondygnacyjnych budynków, czytaj familoków zbudowanych z nieotynkowanych cegieł i tworzących kształt trapezu lub prostokąta. W dawnych czasach dzielnica ta była samowystarczalna posiadając własną szkołę, sklepy, kościół, pocztę, pralnię z maglem (w budynku, której obecnie znajduje się muzeum etnologiczne Katowic) oraz restaurację.




I właśnie o tej restauracji chcę napisać parę słów. Nazywa się  SITG (nie mylić z szalonym kierowcą  Stigiem z TOP GEARA) i mieści w jednym z wielu familoków. Dawniej na górnych piętrach knajpy znajdował się hotel robotniczy. 



Z zewnątrz nie wygląda zachęcająco, ale złe wrażenie znika kiedy wejdziemy do środka.  Panuje  w nim niepowtarzalny klimat starego śląskiego mieszkania. Sale są przestronne i bardzo wysokie, udekorowane starymi kredensami, sprzętem RTV z minionej epoki, instrumentami muzycznymi wprost od śląskiej orkiestry górniczej. Można poczuć się jak u "Omy" na obiedzie. 








Menu jest oczywiście typowo śląskie - jest rolada wołowa,  karminadel, żymlok, krupniok, modro kapusta, galert i inne przysmaki....


Zamawiamy wodzionkę z kartoflami i grzankami, tradycyjną roladę wołową z kluskami i modrą kapustą oraz żeberka również z kluskami i kapustą zasmażaną do picia oczywiście lane Tyskie - a jakże by inaczej. Na czekadełko dostajemy słoik smalcu z chlebem - zaczyna się robić tłusto.



Po 15 minutach możemy już zajadać naszą wodzionkę, w której czosnek pływa w ilości równej młodzieży kąpiącej się w upalny weekend na kąpielisku Fala w Chorzowie! Ziemniaki lekko octowe suto okraszone skwarkami, tłuszcz zaczyna nam już ściekać po brodzie, a to dopiero początek naszej przygody ze śląskim obiadem. Są jeszcze grzanki z chleba, ale na nie spuszczę zasłonę milczenia, bo były niestety niezjadliwe - stare, przeleżałe, no niedobre!! 


Za to rolada wołowa to mistrzostwo świata i okolic, do bólu wypchana kiełbasą, boczkiem, ogórkiem i cebulą - pokrojonymi w kosteczkę, mięso kruchutkie, sosik mocny i wyrazisty w smaku, kluski sprężyste, pysznie kremowe w smaku, modra kapusta z dużą ilością skwarek z boczku, mocno kwaskowa - można śmiało napisać że to danie to śląski klasyk, a zarazem i ideał.




No i teraz niestety muszę napisać brutalnie - żeberka były najgorszymi jakie kiedykolwiek jadłem (chociaż na zdjęciu wyglądają okazale), nie dość że mięsa jak kot napłakał to jeszcze totalnie wysuszone i słone, oj "Oma" dała ciała! Sytuację minimalnie uratowały idealne kluski oraz pyszna kapusta zasmażana. Mam nadzieję, że to był wypadek przy pracy i takich żeberek nie podaje się tutaj na co dzień.



Reasumując - nie było idealnie ale jeśli chcecie zobaczyć prawdziwą śląską dzielnicę spowolnić nieco czas i zjeść nieprzyzwoicie tłusty, śląski łobiod jak u "Omy" to wpadajcie na Nikisz i do knajpy Sitg, darujcie sobie jedynie żeberka i grzanki, a będziecie na pewno zadowoleni. No  i rachunek nie był taki przerażający bo wyniósł około 100 PLN za 3 osoby. Warto tam się wybrać w okresie letnim  - odbywają się tam w weekendy ciekawe imprezy artystyczne. No to trzimcie sie i do zobaczynio na Nikiszu, jeruny łogniste!!

SITG
ul. Krawczyka 1
Katowice Nikiszowiec




1 komentarz: